Zrobiłam już chyba wszystko, co na
dziś miałam zaplanowane. Dziesięć okien umytych, firanki wyprane, wykrochmalone
i zawieszone z powrotem na karnisze. Obiad ugotowany i już dawno zjedzony, pranie
suszy się na ogrodzie, i w końcu mam upragnione pięć minut na odpoczynek.
Zrobiłam sobie mocną kawę, taką jak lubię - bez żadnych dodatków w postaci
mleka ani cukru; wzięłam do ręki rogalika i usiadłam na tarasie. Tegoroczna jesień
jest nadzwyczaj piękna, słońce nie próżnuje, a delikatny zefirek krąży w
powietrzu. Zamknęłam na chwilę oczy, by choć na moment oderwać się od tej
szarej rzeczywistości i przenieść się w świat marzeń, gdzie życie na pewno jest
lepiej ubarwione i pozbawione wszelkich trosk.
Cisza. Spokój. Tylko ja i natura. Do
czasu, aż któraś z bliźniaczek nie trzasnęła z impetem drzwiami wejściowymi,
przez co zafundowała mi małe kołatanie serca.
- Polaaa!? –
usłyszałam w oddali ten przeraźliwy głos, aż mi się zrobiło niedobrze i miałam
ochotę zwrócić czarny napój, który przed chwilą wypiłam. – Pola, gdzie jesteś!?
- Na tarasie.
– odpowiedziałam, nie siląc się na podniesienie głosu o kilka decybeli, tak jak
zrobiła to Kornela.
- No nareszcie
Cię znalazłam!
- Co się
dzieje?
- Jesteś
potrzebna mamie.
- Do czego?
- Nie wiem,
mówiła tylko, że masz natychmiast przyjechać do sadu, bo oni na hurtowni pilnie
czegoś potrzebują.
- Ale ja mam
jeszcze w domu robotę.
- Też mi
problem, to skończysz, jak wrócisz.
- A Ty nie
możesz jechać ze mną? Pomogłabyś mi i szybciej byśmy były w domu.
- Ja nie mogę.
- Bo?
- Bo zaraz
jadę na fitness.
- Aha. A nie
mogłabyś sobie chociaż raz podarować i mi pomóc?
- Kochana,
następnym razem. Dziś mam zajęcia z nowym trenerem i koniecznie muszę go
skokietować. Może Roksi będzie chętna, zapytaj ją.
- Nie ma jej w
domu, pojechała na tenis.
- Aha, no to
trudno, będziesz musiała jechać sama. – podsumowała i w radosnym nastroju udała
się do swojego pokoju.
Opadłam
bezsilnie na wiklinowy fotel, ponownie przymknęłam powieki i wzięłam kilka
głębszych wdechów, chcąc przez te parę sekund nabrać sił, zanim znów zagonią
mnie do pracy. Niechętnie wstałam z siedziska, nałożyłam na nos okulary
przeciwsłoneczne, wrzuciłam do torebki portfel i dowód rejestracyjny od
teoretycznie „mojego” opla i powędrowałam do auta.
Po dwudziestu minutach jazdy,
dotarłam na miejsce. Nie byłoby dnia, żeby matka nie czekała na mnie przed
bramą wjazdową, przebierając nerwowo nogami w miejscu. Już na sam jej widok
miałam ochotę zrobić rundkę na placu i wrócić do domu.
- No wreszcie
jesteś! Na Boga, ile można na Ciebie czekać?! – powitała mnie z wrzaskiem,
kiedy tylko otworzyłam drzwi pojazdu.
- Byłabym
wcześniej, gdyby Kornelia albo Roksana pomogły mi w domowych obowiązkach.
- One muszą
się uczyć! To jest ich najważniejszy obowiązek! – zripostowała dobitnie,
akcentując odpowiednio wyraz „ najważniejszy.”
- Na fitnessie
albo tenisie? – odparłam z jawną pretensją. Ona jednak już nic nie
odpowiedziała. Za to ja poczułam na swoim policzku nieopisane ciepło. Piekące ciepło
i ból.
- Na magazynie
trzeba posortować sto skrzyń warzyw. Bierz się do roboty! – dodała i odeszła.
Miałam dość. Najzwyczajniej w
świecie miałam dość tego ciągłego zapieprzania, usługiwania bliźniaczkom i
jeszcze dodatkowo odwalania czarnej roboty za pracowników w sadzie. Każdego
wieczora padałam na twarz, nie mając nawet siły włączyć telewizora, by od czasu
do czasu obejrzeć sobie jakiś film czy program rozrywkowy. Zresztą, rodzice
uważali, że rozrywek w domu jest dosyć, więc i po co jeszcze marnować na tego
typu rzeczy telewizor i przede wszystkim, czas?
Od pewnego okresu nie mogłam znaleźć
z nimi żadnej nici jakiegokolwiek porozumienia. W ogóle nie mogliśmy się
dogadać. Wciąż tylko praca, praca i praca. Już nawet nie pamiętam kiedy wszyscy
razem, w piątkę, usiedliśmy wieczorem w salonie i oglądaliśmy telewizję,
graliśmy w Monopol albo po prostu rozmawialiśmy. Naprawdę nie pamiętam takich
momentów. Uważam, że to największy problem, jaki wdarł się w nasz dom, w nasze
rodzinne ognisko. Przyznam szczerze, że mi tego brakuje. Brakuje mi tej naszej
integracji; jednak patrząc przez pryzmat tego, jak bardzo zmienili się rodzice i
siostry, to chyba przestaję wierzyć w istnienie czegoś takiego jak RODZINA.
***
Mamy zatem dwójeczkę i niedługo polecimy znowu z koksem. Marcin będzie, nic się nie martwcie! ;)
Cieszę się, że jeszcze Ktoś jest chętny na przeczytanie tej historii, naprawdę. :)
Pozdrawiam Was serdecznie!
- naładowana pozytywną energią <3 - Patka.
Tak jest :) Jedyne co mi sie nasuwa to - Pola dziewczyno spieprzaj stamtąd poki możesz
OdpowiedzUsuńPoli brakuje stanowczości. Powinna postawić się rodzicom - tyranom, nawet jeśli mieliby ją posłać do stu diabłów i wykląć na wieki wieków. Takie życie to udręka, a dziewczyna marnuje najlepsze lata swojego życia. Rozumiem, że rodzicom należy pomagać, ale główna bohaterka daje się najzwyczajniej w świecie wyzyskiwać i powoli staje się niewolnikiem we własnym domu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Pola jest za dobra, a co przez to idzie? Za uległa. Przecież mogłaby pierdzielnąć to wszystko i uciec, ale jednak tego nie robi.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś pozytywnie naładowana i czekam na Marcina! :D
Całuję ♥
Ja bym się nigdy nie dała tak stłamsić, jak Pola i podporządkować "głupim" siostrzyczkom i surowym rodzicom.
OdpowiedzUsuńJa bym się nie dała, nie potrafiłabym znosić tych "upokorzeń" (choć nie wiem czy można to tak nazwać), ale rozumiem Polę, że nie chcę się sprzeciwiać, że poniekąd poddała się już rodzinie.
Jestem zdania, że przydałby się jej swoistego rodzaju szok, który pokazałbym jej prawdziwą drogę, która powinna podążać.
Całuję :*
Pola musi się wreszcie postawić, bo w takim domu jest tylko sprzątaczką i posługiwaczką. Tak dalej być nie może, bo mamy do czynienia ze współczesną wersją Kopciuszka. Musi się wziąć w garsć i zwalczyć o siebie i swoje szczęście z daleka od takiej rodzinki
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Pola w końcu postawi się rodzicom bo tak dalej być nie może ! Ja bym tak nie wytrzymała... dziewczyno uciekaj stąd ! :P
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Siatkoholiczka ;*
Ta sama matka, ten sam ojciec, trójka dzieci, a jednak faworyzacja bliźniaczek, a starsza córka niepotrzebna? Nie! Potrzebna, ale za robola -.-
OdpowiedzUsuńPola jest miękka i za dobra, a co za tym idzie poddaje i spełnia wolę rodziców. Czekam na moment, gdy wyjedzie? Bo nie wiem w jakim sposób pozna Marcina, ale chętnie się dowiem, jak zmieni jej życie. A może stanie księciem? Hmm żebym za bardzo w świat bajki nie popadła :)
Ściskam :*
Już to wcześniej pisałam, ale napiszę jeszcze raz. Pola musi się zbuntować, bo ona jest dla nich służącą, a nie równorzędnym członkiem rodziny. Jest wykorzystywana do wszystkiego, a bliźniaczki mają się "uczyć" i pachnieć. Czekam na ten moment kiedy w końcu wybuchnie i nie da sobą pomiatać.
OdpowiedzUsuńŚciskam :*
Sialalala <3
OdpowiedzUsuń